sobota, 17 września 2011

Benefit: Posie Tint & Cha Cha Tint.

Bohaterami dzisiejszego odcinka są barwniki do ust i policzków ze stajni Benefita: Posie Tint (producent określa ten odcień jako "poppy-pink") oraz Cha-Cha Tint (według opisu z opakowania ma być to kolor mango). Pam-pa-ram:


Skład Posie Tint: WATER (AQUA), ETHYLHEXYL STEARATE, BUTYLENE GLYCOL, HYDROXYETHYL ACRYLATE/ SODIUM ACRYLOYLDIMETHYL TAURATE COPOLYMER, PENTYLENE GLYCOL, PHENOXYETHANOL, SQUALANE, POLYSORBATE 60, TITANIUM DIOXIDE (CI 77891), DISODIUM EDTA, TETRASODIUM EDTA, IRON OXIDES (CI 77492), RED 27 (CI 45410), IRON OXIDES (CI 77499).

Skład  Cha-Cha Tint: WATER (AQUA), ETHYLHEXYL STEARATE, BUTYLENE GLYCOL, PENTYLENE GLYCOL, HYDROXYETHYL ACRYLATE/SODIUM ACRYLOYLDIMETHYL TAURATE COPOLYMER, DIMETHICONE PEG-7 PHOSPHATE, SQUALANE, PHENOXYETHANOL, TITANIUM DIOXIDE (CI 77891), LECITHIN, POLYSORBATE 60, YELLOW 6 (CI 15985), TETRASODIUM EDTA, RED 7 LAKE (CI 15850), RED 27 (CI 45410), DISODIUM EDTA.

Cena: 12,5ml/$29, nie jestem w stanie w tym momencie podać polskiej ceny.

Barwniki mają formułę ni to żelu ni to płynu, są bezzapachowe. Aplikujemy je na skórę przy pomocy pędzelka, identycznego jak w lakierach do paznokci. Najbezpieczniej nałożyć je najpierw na dłoń, a dopiero później na policzek czy usta - produkt bardzo szybko i bardzo trwale łączy się ze skórą, w miejscu nałożenia pozostawia po chwili ciemniejszą, bardziej intensywną plamę:


Moim faworytem jest Posie Tint. Kolor jest ładny, świeży, delikatny, daleki od wściekłej landrynki. Szczególnie przypadł mi do gustu jako lip stain. Ilość pomadek i błyszczyków wcale nie przekłada się w moim przypadku na częstotliwość ich używania. Nakładam je raz, przy porannym makijażu, i to w sumie tyle. Bez takiego podkreślenia moje usta przyjmują kolor reszty twarzy i wydają się jeszcze mniejsze niż w rzeczywistości. Benefit jest świetnym rozwiązaniem dla takich leniuchów jak ja: kolor trwa baaaardzo długo. Pozytywnie kontrastuje z popularnymi ostatnio pisakami do ust, nie ma po nim żadnego ściągnięcia, wysuszenia.
Cha-Cha nie do końca współpracuje z odcieniem i jasnością mojej cery. Po nałożeniu na policzki wyglądam jakbym miała gorączkę. Potrafię go sobie wyobrazić na lekko opalonej skórze, z pewnością da piękny efekt. 

Dowody na trwałość produktów (i potrzebę bardzo dokładnego demakijażu po użyciu tychże):




Jako ciekawostkę dorzucam link do notki z proznosc.blox.pl na temat ołowiu w kosmetykach, w tym w Benetincie (czerwonym barwniku Benefitu): http://proznosc.blox.pl/2011/07/Olow-i-inne-ciekawe-w-kosmetkach.html.

piątek, 16 września 2011

Promocja Phenome

Akurat miałam zamawiać ich kremy do rąk, gdy trafiłam na informację o świetnej promocji:


Większość z ich kosmetyków do twarzy zawiera masło karite, więc miałam ograniczony wybór. Chciałam wziąć nawilżający olejek do twarzy, a jako gratis dobrać serum głęboko nawilżające. Okazało się, że w chwili obecnej te produkty nie są dostępne w sklepie online. Już prawie miałam prychnąć, że to udawana promocja, że wycofali te najdroższe produkty, ale widzę, że inne, drogie produkty, wciąż są dostępne. Ostatecznie wzięłam regulujący żel do mycia skóry tłustej, jako gratis dobrałam żel do mycia twarzy dla mężczyzn.
Jeśli macie ochotę skorzystać z promocji to radzę się pospieszyć, trwa tylko do 18 września!

niedziela, 11 września 2011

Paula's Choice, 2% Beta Hydroxy Acid Lotion

Jakiś czas temu postanowiłam odświeżyć moją znajomość z kwasami firmy Paula's Choice. Z europejskiej strony zamówiłam lotion z 2% zawartością BHA.


Firma sugeruje używanie lotionu przez właściciel(k)i skóry mieszanej, normalnej, suchej i bardzo suchej. Kwasy BHA dostępne są również w formule żelu (przeznaczenie: skóra mieszana) oraz płynu (skóra tłusta), możemy też wybrać niższe stężenie (1%).
Ja, ze względu na wiecznie wysuszoną skórę, zdecydowałam się na najbardziej odżywczą wersję. 

Skład: Aqua, Cetearyl Alcohol (thickener), Squalane (emollient), Glycerin (skin-identical ingredient), C12-15 Alkyl Benzoate, Glyceryl Stearate, PEG-100 Stearate (thickeners), Salicylic Acid (beta hydroxy acid/exfoliant), Sodium Lauroyl Lactylate (emulsifier), Epilobium Angustifolium (Willowherb) Flower/Leaf/Stem Extract (anti-irritant), Camellia Oleifera (Green Tea) Extract (antioxidant), Vitis Vinifera (Grape) Seed Oil (antioxidant plant oil), Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil (non-volatile plant oil), Beta Glucan (antioxidant), Tocopheryl Acetate (vitamin E/antioxidant), Panthenol (water-binding agent), Bisabolol (anti-irritant), Xanthan Gum (thickener), Sodium Citrate (pH adjuster), Butylene Glycol (slip agent), Acacia Senegal Gum, Cyamopsis Tetragonoloba (Guar) Gum (thickeners), Tocopherol (vitamin E/antioxidant), Sodium Hydroxide (pH adjuster), Ethylhexyglycerin (skin conditioning agent), Phenoxyethanol, Sodium Benzoate (preservatives).

Cena: €21.50/118ml
Niestety, do kosztów samego produktu należy doliczyć drogą wysyłkę do Polski, €14.95 :(

I to jest jedyny minus tego produktu.
 
Otrzymujemy prawie 120ml świetnego kremu do walki z zaskórnikami i wypryskami. Formuła lotionu bardzo dobrze współpracuje z moją skórą. Może nie jest ona pięknie nasycona wilgocią, ale nie jest wysuszona, ściągnięta, nie łuszczy się i nie woła po myciu o natychmiastowe nawilżenie. Nawilża ją lepiej niż krem na noc z Pat&Rub, do którego muszę dopisać aktualizację. Najważniejsze: trzyma w ryzach moją skłonną do wyprysków skórę. Pojawiają się znacznie rzadziej, są mniejsze, szybko znikają.
Sam krem jest biały, czasem można w nim wyczuć mikro kryształki kwasu. Łatwo się rozsmarowuje, ale pozostawia na skórze maziaje, które wchłaniają się po kilku minutach. Jest wydajny, mimo skłonności do nakładania zbyt dużych ilości - po dwóch miesiącach używania wciąż mam 2/3 butelki, a używam razem z siostrą. Bezzapachowy.

Werdykt: polecam z czystym sumieniem. Przy okazji pisania notki trafiłam na informację o wrześniowej zniżce na całe zamówienie:



Kusi mnie zrobienie zapasów choć nie powinnam (o tym za jakiś czas ;) ).