czwartek, 31 stycznia 2013

Tołpa i przekręty cenowe?

Jakiś czas temu uzupełniłam moją pielęgnację o kilka produktów firmy Tołpa. Oprócz lokalnego patriotyzmu kierowała mną sympatia do ich prostych opakowań i przyjemnych składów. W zakupowym szale chwyciłam kilka saszetkowych maseczek. Przy regale, pod czujnym okiem ochroniarza, trudno było się zdecydować między maseczką 4w1 do skóry mieszanej a maseczką 4w1 do skóry trądzikowej. Jak się łatwo domyślić - w koszyku wylądowały obie.


W domowym zaciszu, przy spokojnej analizie składów, okazało się to zupełnie niepotrzebnym wydatkiem. Na opakowaniach widnieją te same składy, w użyciu produkty wypadają identycznie.


Jedyne, co je odczuwalnie różni, to cena. Tak w Rossmannie:


Jak i na stronie tołpowego esklepu, gdzie różnica wynosi od 50gr aż do 3zł w promocji.





Jeśli nie widać różnicy w - swoją drogą, doskonałym działaniu - po co przepłacać?

niedziela, 8 kwietnia 2012

Illamasqua - 15% rabat na wszystko.

Wydaje mi się, że boom na produkty Illamasqua już minął, ale może komuś przyda się informacja o rabacie? Illamasqua od czwartku prowadzi świąteczną akcję promocyjną:


Po wpisaniu kodu "EASTERHUNT" otrzymujemy 15% rabat na cały asortyment. No, może nie cały, ale po więcej szczegółów odsyłam do króciutkiego regulaminu.

poniedziałek, 19 marca 2012

Porównanie kolorów: Clarins, Givenchy, Benefit, Sephora.

Mam wrażenie, że nagłówek bloga powinnam zmienić na "Podkładoholiczkę". Dziś porównanie kolorystyczne trzech nowości na rynku i jednego hitu. Przyznam, że nie satysfakcjonuje mnie dzisiejsze zdjęcie, niech będzie raczej zachętą do testów niż powodem do odrzucenia któregoś z podkładów.

 

Sephora, Brightening & hydrating foundation, nr 10 clair light/ivory - TUTAJ opowieść producenta, okraszona zdjęciami kiwi i granatu, zapewniająca o doskonałym działaniu pielęgnacyjnym i szerokiej gamie kolorystycznej (dziewięć odcieni). Chwyciłam go zaraz po wprowadzeniu do sprzedaży, podziałały na mnie zdjęcia owoców w środku zimy. Dostałam go za darmo, w ramach promocji zrób zakupy za 350zł - gratis wybierz produkty marki Sephora do 100zł. Skład zamieszczony był na folii, którą musiałam zedrzeć przed pierwszym użyciem, pobieżnie rzuciłam na niego okiem i okazało się, że tak mocno promowane wyciągi roślinne znajdują się na samym końcu. Nie zasłużył na użycie więcej niż raz, ma delikatne krycie i jasnożółty odcień. Może bliżej lata przestaniemy się na siebie gniewać, póki co uważam, że w kategorii cenowej 50zł przebija go każdy z podkładów Bourjois. Również pod względem pojemności, albowiem w dosyć dużym flakoniku otrzymujemy tylko 20ml podkładu.

Skoro już jesteśmy przy Sephorze, to wspomnę o ciekawej promocji, która obowiązuje od dzisiaj do 1 kwietnia:


TUTAJ więcej szczegółów.

Benefit, Hello Flawless, Oxygen WOW, ivory - mój dzisiejszy zakup, na który zdecydowałam się po godzinie testów. W piątek zdobyłam sporą próbkę, ale dopiero dzisiaj pamiętałam żeby jej użyć. Natychmiast wpadłam w zachwyt. Teoretycznie jest to podkład rozświetlający i delikatnie kryjący, ale ja jestem pod wrażeniem jego doskonałego krycia i naturalnego wykończenia. Cienka warstwa niemal całkowicie zakamuflowała moje blizny potrądzikowe, nie użyłam nawet korektora. Odcień ivory jest świetny dla takiego bladolicego żółtka jak ja. Co rzadko spotykane w moim przypadku - zdał na piątkę test koloru w pełnym słońcu. Dobrze współpracuje ze złuszczającą się skórą, nie podkreśla jej tak jak np. Eclat Matissime. Nałożyłam go 8h temu, utrwaliłam pudrem EL Lucidity i wciąż świetnie się trzyma. Testujcie, bo zapowiada się perełka :)
Informacja dla wrocławianek: w piątek w Renomie był tylko tester odcienia ivory, skrzętnie zakamuflowany w szufladzie. Dziś zgarnęłam z Galerii Dominikańskiej ostatnią sztukę Warto się wybrać choćby po próbkę, widzę, że jest wydajny - połowa pojemniczka starczy na kilka użyć.

Givenchy, Eclat Matissime, nr 1 mat porcelain - słabość do Givenchy mam od wielu lat, bo to u nich zawsze można było znaleźć najjaśniejsze odcienie wśród podkładów, zarówno w kolorystyce ciepłej jak i chłodnej. Nawet to nieudane zdjęcie nie pozostawia wątpliwości - bladolice będą zadowolone. Producent naobiecywał cudów w działaniu, niestety, nie zauważyłam tego ;). Ma krycie delikatne w kierunku średniego, można dokładać kolejne warstwy bez obawy o przyciężkawy efekt, ale przy bardziej widocznych bliznach czy wypryskach nie obejdzie się bez korektora. Podkreśla suche skórki. Ma piękny zapach, charakterystyczny dla Givenchy, który trwa na naszej skórze. Opakowanie jest zabawne, ale mało praktyczne, bo nie potrafię z niego wycisnąć pół pompki. W tym momencie dałabym mu ocenę 3/3+, bo wiem, że może się spodobać osobom o mniej wymagającej skórze.

Clarins, Skin Illusion, nr 103 ivory - kupiłam pod wpływem świetnych opinii i rzeczywiście jest to podkład o bardzo dobrych właściwościach. Podpisuję się pod wszystkimi pozytywami, które krążą o nim w sieci. Minusem jest kolorystyka, bardzo bym chciała gdyby pojawił się w wersji jeszcze jaśniejszej. Mimo tego, że nie jest idealnie dopasowany do odcienia mojej skóry, był najczęściej używanym podkładem w ciągu ostatniego miesiąca.

Mam nadzieję, że moje opinie chociaż trochę pomogą Wam w wyborze fluidu :)

środa, 29 lutego 2012

"Poleć znajomym i zbierz swoje ShinyStars".

Jeśli w Twoim spisie "Blogi, które obserwuję" robi się fioletowo i zachęcająco do nowego pudełka z miniaturkami - wiedz, że coś się dzieje. Kilka pań zamieściło już wpisy z linkami, zapomniało jednak wspomnieć, że nie robią tego tylko w celu informacyjnym: w każdym z tych adresów znajduje się ich unikalny kod. Dwadzieścia nowych użytkowniczek z ich polecenia i pudełko dostają gratis. Użytkowniczek portalu, nie klientek. Czymże to jest dla blogów z setkami obserwatorów?

Toteż ja złośliwie korzystam z wyszukiwarki Google zamiast z ich linków. Nie lubię, gdy jestem wykorzystywana w ten sposób, a później karmiona opowieściami o tym, jak to wszystko jest z myślą o czytelniku. Fe.

PS. Może nie każdy rozumie moje skróty myślowe. Moim zdaniem, jeśli ktoś chce tylko poinformować o planach wprowadzenia nowego boxa, podaje "czysty" link do strony. Jeśli chce przy okazji czerpać z tego korzyści, zwyczajnie informuje o tym, że pod adres pudełka podczepia swój indywidualny link polecający. Dlaczego takiej informacji w wielu przypadkach zabrakło? Miejsca w tych notatkach wystarczyło za to na komentarz zachęcający do jak najszybszej rejestracji.

wtorek, 14 lutego 2012

Walentynkowe rabaty

Od dwóch tygodni strona główna mojego Facebooka jest bombardowana słowami "walentynki" oraz "walentynkowy" we wszystkich możliwych kombinacjach. Nie mogłam się doczekać 14.02 z bardzo prostego powodu - jutro wszystko wróci do normy ;). Przyznam, że dzisiejszy dzień bardzo mile mnie zaskoczył. Nie była to kartka od tajemniczego nieznajomego, a przyjemne rabaty na zakupy.

Kiedyś już wspominałam o rabatach w Pat&Rub. Dziś, na ich fanpejdżu, pojawiła się informacja o -20% na hasło WALENTYNKI, które obowiązuje tylko dzisiaj. Firma ma świetną politykę, ich rabaty się sumują, tak więc mamy dodatkowe -15% na olejki, masła, scruby i balsamy do ciała (ta zniżka obowiązuje do 22.02). Plus stały rabat od wysokości zamówienia: powyżej 200zł - 3%, powyżej 300zł - 5%, powyżej 400zł - 7%. I darmowa wysyłka od 150zł, i rabat dla prawdziwych utracjuszy, którzy w ciągu ostatniego pół roku wydali tam ponad 1000zł - kolejne 10%. Udało mi się dziś zaoszczędzić ponad 122zł. Zrobiłam zapas na najbliższe trzy miesiące, ale wiem, że każdy kosmetyk zostanie zużyty z uśmiechem i do samego końca. Uwielbiam ich serie do ciała, jeszcze nie spotkałam osoby, która nie polubiłaby ich kremów do rąk, peelingów i maseł do ciała. Gdyby tylko nie to wstrętne masło karite w większości produktów... :)



Kolejny z moich ulubionych sklepów, Butyk.pl, przysłał informację o -14% na cały asortyment po podaniu hasła KochaLubiSzanuje:



Kolejny rabat ze znienawidzoną czternastką dostaniemy od Swiss po podaniu kodu 14022012. Podobno obowiązuje również w sklepach stacjonarnych, ale zauważyłam, że stacjonarnie mają przebicie o kilkadziesiąt złotych w porównaniu do oferty e-sklepu. Sam sklep internetowy też nie należy do najtańszych, ale mają szeroką ofertę i skusiłam się na upatrzony zegarek. Jeszcze jeden minus: jest problem ze skracaniem metalowych bransolet - w przypadku bardziej skomplikowanych egzemplarzy jesteśmy odsyłani do lepiej wykwalifikowanego jubilera lub zegarmistrza.



Sklep obuwniczy Hego's, w którym czasem robię zakupy, również proponuje walentynkową zniżkę. Niestety mój rozmiar z upatrzonych koturnów Melissy został wykupiony, ale może wam coś wpadnie w oko.



I już ostatnie kuszenie, tym razem bieliźniane. Avocado daje nam 20% zniżkę na śliczną Annick In Love. Serce mnie boli, bo jestem wyjątkowo niekompatybilna z tym modelem. Obniżyli też cenę zwykłej Annick do 99zł, ale rozmiarówka jest już przebrana.



A wy trafiłyście dzisiaj na ciekawe rabaty, które mogą osłodzić ostatnie dwa tygodnie nakręcania różowego święta? :)

czwartek, 27 października 2011

Porównanie kolorów: Illamasqua, Catrice, Clarins

W poszukiwaniu podkładu idealnego. Niekończąca się historia.
Zrobiłam zdjęcie porównawcze trzech podkładów: z fotografowanym już wcześniej RLF z Illamasqua (nr 135) zestawiłam Clarins, Everlasting Foundation w odcieniu 105 Nude oraz Catrice, Infinite Matt up to 18h, nr 010 light beige.


Illamasqua stosuję obecnie jako korektor na czerwone blizny po wypryskach. Niezmiennie jestem zdania, że jest to podkład bardzo trudny do stosowania na całą twarz, wymaga idealnie przygotowanej skóry. Kryje bardzo dobrze, mała plamka podkładu wystarcza na pokrycie kilku blizn i wyprysków.
Clarins mam od kilku miesięcy. Przez pierwszy tydzień byłam zachwycona, później jak zwykle - letnie słońce jest bezlitosne dla niedopasowanych kolorystycznie podkładów. Jesienne i zimowe miesiące są bardziej łaskawe dla bladolicych ;) Dobrze kryje, trwa na twarzy cały dzień, jak każdy podkład o przedłużonej trwałości może podkreślać suche skórki. Kosztuje ok. 160zł, kolorówka Clarinsa dostępna jest w Douglasach.
Catrice kupiłam dwa tygodnie temu. Ładny, jasny odcień, krycie średnie, można dokładać kolejne warstwy. Pompka szczodrze dawkuje produkt, zalecam ostrożność osobom o bezproblemowej skórze - jestem zdania, że dla was jedna porcja to będzie aż nadto. Nie jest w stanie zmatowić skóry na 18 godzin, ale trwa na twarzy przez cały dzień, nawet przy wysiłku fizycznym. Szafę Catrice można znaleźć w wybranych drogeriach Natura, koszt podkładu to ok. 26zł

sobota, 17 września 2011

Benefit: Posie Tint & Cha Cha Tint.

Bohaterami dzisiejszego odcinka są barwniki do ust i policzków ze stajni Benefita: Posie Tint (producent określa ten odcień jako "poppy-pink") oraz Cha-Cha Tint (według opisu z opakowania ma być to kolor mango). Pam-pa-ram:


Skład Posie Tint: WATER (AQUA), ETHYLHEXYL STEARATE, BUTYLENE GLYCOL, HYDROXYETHYL ACRYLATE/ SODIUM ACRYLOYLDIMETHYL TAURATE COPOLYMER, PENTYLENE GLYCOL, PHENOXYETHANOL, SQUALANE, POLYSORBATE 60, TITANIUM DIOXIDE (CI 77891), DISODIUM EDTA, TETRASODIUM EDTA, IRON OXIDES (CI 77492), RED 27 (CI 45410), IRON OXIDES (CI 77499).

Skład  Cha-Cha Tint: WATER (AQUA), ETHYLHEXYL STEARATE, BUTYLENE GLYCOL, PENTYLENE GLYCOL, HYDROXYETHYL ACRYLATE/SODIUM ACRYLOYLDIMETHYL TAURATE COPOLYMER, DIMETHICONE PEG-7 PHOSPHATE, SQUALANE, PHENOXYETHANOL, TITANIUM DIOXIDE (CI 77891), LECITHIN, POLYSORBATE 60, YELLOW 6 (CI 15985), TETRASODIUM EDTA, RED 7 LAKE (CI 15850), RED 27 (CI 45410), DISODIUM EDTA.

Cena: 12,5ml/$29, nie jestem w stanie w tym momencie podać polskiej ceny.

Barwniki mają formułę ni to żelu ni to płynu, są bezzapachowe. Aplikujemy je na skórę przy pomocy pędzelka, identycznego jak w lakierach do paznokci. Najbezpieczniej nałożyć je najpierw na dłoń, a dopiero później na policzek czy usta - produkt bardzo szybko i bardzo trwale łączy się ze skórą, w miejscu nałożenia pozostawia po chwili ciemniejszą, bardziej intensywną plamę:


Moim faworytem jest Posie Tint. Kolor jest ładny, świeży, delikatny, daleki od wściekłej landrynki. Szczególnie przypadł mi do gustu jako lip stain. Ilość pomadek i błyszczyków wcale nie przekłada się w moim przypadku na częstotliwość ich używania. Nakładam je raz, przy porannym makijażu, i to w sumie tyle. Bez takiego podkreślenia moje usta przyjmują kolor reszty twarzy i wydają się jeszcze mniejsze niż w rzeczywistości. Benefit jest świetnym rozwiązaniem dla takich leniuchów jak ja: kolor trwa baaaardzo długo. Pozytywnie kontrastuje z popularnymi ostatnio pisakami do ust, nie ma po nim żadnego ściągnięcia, wysuszenia.
Cha-Cha nie do końca współpracuje z odcieniem i jasnością mojej cery. Po nałożeniu na policzki wyglądam jakbym miała gorączkę. Potrafię go sobie wyobrazić na lekko opalonej skórze, z pewnością da piękny efekt. 

Dowody na trwałość produktów (i potrzebę bardzo dokładnego demakijażu po użyciu tychże):




Jako ciekawostkę dorzucam link do notki z proznosc.blox.pl na temat ołowiu w kosmetykach, w tym w Benetincie (czerwonym barwniku Benefitu): http://proznosc.blox.pl/2011/07/Olow-i-inne-ciekawe-w-kosmetkach.html.