czwartek, 27 października 2011

Porównanie kolorów: Illamasqua, Catrice, Clarins

W poszukiwaniu podkładu idealnego. Niekończąca się historia.
Zrobiłam zdjęcie porównawcze trzech podkładów: z fotografowanym już wcześniej RLF z Illamasqua (nr 135) zestawiłam Clarins, Everlasting Foundation w odcieniu 105 Nude oraz Catrice, Infinite Matt up to 18h, nr 010 light beige.


Illamasqua stosuję obecnie jako korektor na czerwone blizny po wypryskach. Niezmiennie jestem zdania, że jest to podkład bardzo trudny do stosowania na całą twarz, wymaga idealnie przygotowanej skóry. Kryje bardzo dobrze, mała plamka podkładu wystarcza na pokrycie kilku blizn i wyprysków.
Clarins mam od kilku miesięcy. Przez pierwszy tydzień byłam zachwycona, później jak zwykle - letnie słońce jest bezlitosne dla niedopasowanych kolorystycznie podkładów. Jesienne i zimowe miesiące są bardziej łaskawe dla bladolicych ;) Dobrze kryje, trwa na twarzy cały dzień, jak każdy podkład o przedłużonej trwałości może podkreślać suche skórki. Kosztuje ok. 160zł, kolorówka Clarinsa dostępna jest w Douglasach.
Catrice kupiłam dwa tygodnie temu. Ładny, jasny odcień, krycie średnie, można dokładać kolejne warstwy. Pompka szczodrze dawkuje produkt, zalecam ostrożność osobom o bezproblemowej skórze - jestem zdania, że dla was jedna porcja to będzie aż nadto. Nie jest w stanie zmatowić skóry na 18 godzin, ale trwa na twarzy przez cały dzień, nawet przy wysiłku fizycznym. Szafę Catrice można znaleźć w wybranych drogeriach Natura, koszt podkładu to ok. 26zł

sobota, 17 września 2011

Benefit: Posie Tint & Cha Cha Tint.

Bohaterami dzisiejszego odcinka są barwniki do ust i policzków ze stajni Benefita: Posie Tint (producent określa ten odcień jako "poppy-pink") oraz Cha-Cha Tint (według opisu z opakowania ma być to kolor mango). Pam-pa-ram:


Skład Posie Tint: WATER (AQUA), ETHYLHEXYL STEARATE, BUTYLENE GLYCOL, HYDROXYETHYL ACRYLATE/ SODIUM ACRYLOYLDIMETHYL TAURATE COPOLYMER, PENTYLENE GLYCOL, PHENOXYETHANOL, SQUALANE, POLYSORBATE 60, TITANIUM DIOXIDE (CI 77891), DISODIUM EDTA, TETRASODIUM EDTA, IRON OXIDES (CI 77492), RED 27 (CI 45410), IRON OXIDES (CI 77499).

Skład  Cha-Cha Tint: WATER (AQUA), ETHYLHEXYL STEARATE, BUTYLENE GLYCOL, PENTYLENE GLYCOL, HYDROXYETHYL ACRYLATE/SODIUM ACRYLOYLDIMETHYL TAURATE COPOLYMER, DIMETHICONE PEG-7 PHOSPHATE, SQUALANE, PHENOXYETHANOL, TITANIUM DIOXIDE (CI 77891), LECITHIN, POLYSORBATE 60, YELLOW 6 (CI 15985), TETRASODIUM EDTA, RED 7 LAKE (CI 15850), RED 27 (CI 45410), DISODIUM EDTA.

Cena: 12,5ml/$29, nie jestem w stanie w tym momencie podać polskiej ceny.

Barwniki mają formułę ni to żelu ni to płynu, są bezzapachowe. Aplikujemy je na skórę przy pomocy pędzelka, identycznego jak w lakierach do paznokci. Najbezpieczniej nałożyć je najpierw na dłoń, a dopiero później na policzek czy usta - produkt bardzo szybko i bardzo trwale łączy się ze skórą, w miejscu nałożenia pozostawia po chwili ciemniejszą, bardziej intensywną plamę:


Moim faworytem jest Posie Tint. Kolor jest ładny, świeży, delikatny, daleki od wściekłej landrynki. Szczególnie przypadł mi do gustu jako lip stain. Ilość pomadek i błyszczyków wcale nie przekłada się w moim przypadku na częstotliwość ich używania. Nakładam je raz, przy porannym makijażu, i to w sumie tyle. Bez takiego podkreślenia moje usta przyjmują kolor reszty twarzy i wydają się jeszcze mniejsze niż w rzeczywistości. Benefit jest świetnym rozwiązaniem dla takich leniuchów jak ja: kolor trwa baaaardzo długo. Pozytywnie kontrastuje z popularnymi ostatnio pisakami do ust, nie ma po nim żadnego ściągnięcia, wysuszenia.
Cha-Cha nie do końca współpracuje z odcieniem i jasnością mojej cery. Po nałożeniu na policzki wyglądam jakbym miała gorączkę. Potrafię go sobie wyobrazić na lekko opalonej skórze, z pewnością da piękny efekt. 

Dowody na trwałość produktów (i potrzebę bardzo dokładnego demakijażu po użyciu tychże):




Jako ciekawostkę dorzucam link do notki z proznosc.blox.pl na temat ołowiu w kosmetykach, w tym w Benetincie (czerwonym barwniku Benefitu): http://proznosc.blox.pl/2011/07/Olow-i-inne-ciekawe-w-kosmetkach.html.

piątek, 16 września 2011

Promocja Phenome

Akurat miałam zamawiać ich kremy do rąk, gdy trafiłam na informację o świetnej promocji:


Większość z ich kosmetyków do twarzy zawiera masło karite, więc miałam ograniczony wybór. Chciałam wziąć nawilżający olejek do twarzy, a jako gratis dobrać serum głęboko nawilżające. Okazało się, że w chwili obecnej te produkty nie są dostępne w sklepie online. Już prawie miałam prychnąć, że to udawana promocja, że wycofali te najdroższe produkty, ale widzę, że inne, drogie produkty, wciąż są dostępne. Ostatecznie wzięłam regulujący żel do mycia skóry tłustej, jako gratis dobrałam żel do mycia twarzy dla mężczyzn.
Jeśli macie ochotę skorzystać z promocji to radzę się pospieszyć, trwa tylko do 18 września!

niedziela, 11 września 2011

Paula's Choice, 2% Beta Hydroxy Acid Lotion

Jakiś czas temu postanowiłam odświeżyć moją znajomość z kwasami firmy Paula's Choice. Z europejskiej strony zamówiłam lotion z 2% zawartością BHA.


Firma sugeruje używanie lotionu przez właściciel(k)i skóry mieszanej, normalnej, suchej i bardzo suchej. Kwasy BHA dostępne są również w formule żelu (przeznaczenie: skóra mieszana) oraz płynu (skóra tłusta), możemy też wybrać niższe stężenie (1%).
Ja, ze względu na wiecznie wysuszoną skórę, zdecydowałam się na najbardziej odżywczą wersję. 

Skład: Aqua, Cetearyl Alcohol (thickener), Squalane (emollient), Glycerin (skin-identical ingredient), C12-15 Alkyl Benzoate, Glyceryl Stearate, PEG-100 Stearate (thickeners), Salicylic Acid (beta hydroxy acid/exfoliant), Sodium Lauroyl Lactylate (emulsifier), Epilobium Angustifolium (Willowherb) Flower/Leaf/Stem Extract (anti-irritant), Camellia Oleifera (Green Tea) Extract (antioxidant), Vitis Vinifera (Grape) Seed Oil (antioxidant plant oil), Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil (non-volatile plant oil), Beta Glucan (antioxidant), Tocopheryl Acetate (vitamin E/antioxidant), Panthenol (water-binding agent), Bisabolol (anti-irritant), Xanthan Gum (thickener), Sodium Citrate (pH adjuster), Butylene Glycol (slip agent), Acacia Senegal Gum, Cyamopsis Tetragonoloba (Guar) Gum (thickeners), Tocopherol (vitamin E/antioxidant), Sodium Hydroxide (pH adjuster), Ethylhexyglycerin (skin conditioning agent), Phenoxyethanol, Sodium Benzoate (preservatives).

Cena: €21.50/118ml
Niestety, do kosztów samego produktu należy doliczyć drogą wysyłkę do Polski, €14.95 :(

I to jest jedyny minus tego produktu.
 
Otrzymujemy prawie 120ml świetnego kremu do walki z zaskórnikami i wypryskami. Formuła lotionu bardzo dobrze współpracuje z moją skórą. Może nie jest ona pięknie nasycona wilgocią, ale nie jest wysuszona, ściągnięta, nie łuszczy się i nie woła po myciu o natychmiastowe nawilżenie. Nawilża ją lepiej niż krem na noc z Pat&Rub, do którego muszę dopisać aktualizację. Najważniejsze: trzyma w ryzach moją skłonną do wyprysków skórę. Pojawiają się znacznie rzadziej, są mniejsze, szybko znikają.
Sam krem jest biały, czasem można w nim wyczuć mikro kryształki kwasu. Łatwo się rozsmarowuje, ale pozostawia na skórze maziaje, które wchłaniają się po kilku minutach. Jest wydajny, mimo skłonności do nakładania zbyt dużych ilości - po dwóch miesiącach używania wciąż mam 2/3 butelki, a używam razem z siostrą. Bezzapachowy.

Werdykt: polecam z czystym sumieniem. Przy okazji pisania notki trafiłam na informację o wrześniowej zniżce na całe zamówienie:



Kusi mnie zrobienie zapasów choć nie powinnam (o tym za jakiś czas ;) ).

czwartek, 21 lipca 2011

Krem pod oczy Pat&Rub

Prawie trzy tygodnie temu obiecałam recenzję drugiego produktu z nowej serii do pielęgnacji twarzy z firmy Pat&Rub, kremu pod oczy. Kupiłam go kilka dni po zakupie kremu na noc 30+, z tych samych powodów - Locacid zrobił mi pod oczami piękny "efekt staruszki". Sucha, popękana skorupka, z którą w żaden sposób nie mogłam sobie poradzić. Nie jestem wielbicielką kupowania osobnych produktów pod oczy, ale od pewnego czasu obserwowałam znaczne pogorszenie stanu skóry w tym miejscu. Skorzystałam z promocji -20% w Sephorze i oto jest.


Jak zwykle Ctrl+C Ctrl+V, obietnice producenta:
Napina, ujędrnia, naprawia, uelastycznia, likwiduje cienie

Antyoksydanty, kwasy omega 3 i 6, aminokwasy, flawonoidy, peptydy, proteiny, substancje redukujące cienie i opuchliznę oraz substancje chroniące i odbudowujące elastynę. Hipoalergiczny.

Krem działa natychmiast wyraźnie  redukując cienie  i opuchliznę pod oczami. Napina skórę natychmiast oraz długofalowo  chroni i odbudowuje elastynę.  Przywraca skórze równowagę hydrolipidową. Zwiększa odporność i elastyczność skóry, poprawia jej napięcie. Zwalcza wolne rodniki. Nie zawiera alergenów.

Skład:
Aqua, Triticum Monococcum Seed Extract, Centaurea Cyanus Flower Water, Propanodiol, Isoamyl Laurate, Jojoba, Mimosa, Sunflower Seed Wax Polyglyceryl-3 Esters, Glycerin, Caprylyl/Capryl Glucoside, Pfaffia Paniculata Root Extract, Ptychopetalum Olacoides Bark/Stem Extract, Lilium Candidum Flower Extract, Decyl Cocoate, Argania Spinosa Kernel Oil, Camelina Sativa Oil, Manilkara Leaf Extract, Hexapeptide-11, Polyglyceryl-6 Distearate, Oriza Sativa (Rice) Bran Wax, Squalene, Phytosterols, Tocopherol, Tocotrienol, Microcrystalline Cellulose, Cellulose  Gum, Sodium Hyaluronate, Argania Spinosa Kernel Extract (and) Sodium Cocoyl Glutamate, Vigna Aconitifolia Seed Extract, Benzyl Alcohol, Dehydroacetic Acid, Xanthan Gum,  Sodium Phytate, Parfum

Cena: 150zł/30ml.

Nie ma podanych widełek wiekowych, które zresztą niewiele mnie obchodzą :). Krem jest dosyć rzadki, bezzapachowy, ma beżowy kolor. Umieszczony w opakowaniu typu airless z pompką, po otwarciu mamy 6 miesięcy na zużycie.
Dwa minusy na wstępie: rozpadająca się pompka i owe 6 miesięcy na zużycie 30ml kremu pod oczy. Wolałabym o połowę mniejszą cenę i pojemność, ponieważ zużycie produktu w ciągu pół roku jest niemożliwe. Krem jest niesamowicie wydajny, mała kropla pozwala na nałożenie dwóch warstw dookoła każdego mojego oka. Nie sprawdzałam czy nadaje się pod makijaż, na dzień wystarczają mi wysokie filtry. Nie zauważyłam obiecywanego natychmiastowego usunięcia cieni, opuchlizny i napięcia skóry. Do tej pory wszystkie kremy o formule innej niż żelowa powodowały u mnie opuchliznę i podrażnienie oczu, tutaj na szczęście nie ma takiej reakcji. W tym momencie mam do niego neutralny stosunek, nie szkodzi, ale też nie widzę poprawy skóry. Dzisiaj przyleciał do mnie m.in. roll-on Lavera My Age, może taki zmasowany atak ta efekty.

sobota, 9 lipca 2011

-10% na zakupy na Illamasqua.com


Kod rabatowy "10JULY" wpisany przy składaniu zamówienia na illamasqua.com pozwoli wam zaoszczędzić kilka funtów :)

wtorek, 5 lipca 2011

Illamasqua, Rich Liquid Foundation - porównanie kolorów

Przed chwilą listonosz dostarczył mi czarny karton od Illamasqua z Rich Liquid Foundation w odcieniach 135 (dla mnie) i 140 (dla mojej siostry). W zeszłym tygodniu dotarł do mnie nr 115, który okazał się zbyt chłodny dla mojej żółtawej skóry. Widziałam, że na Wizażu dziewczyny umawiają się na wspólny zakup właśnie tego podkładu, dlatego postanowiłam zrobić zdjęcia porównawcze. Z Illamasquą zestawiłam podkład MACa Pro Longwear Foundation w odcieniu nr NC15 oraz ulubieńca ostatnich miesięcy, Shiseido Natural Finish Cream Concealer nr 1, którego używam jako podkładu.

Zdjęcie wykonane w cieniu:

Oraz w pełnym słońcu:

MAC służył mi dzielnie przez całą zimę, zużyłam pół butelki. Niestety, przyszła wiosna i wydobyła całe niedopasowanie tego koloru ;). Wrócę do niego jesienią. Bardzo cieszy mnie informacja, że mamy aż dwa lata po otwarciu na zużycie tego produktu.
Shiseido nabyłam właśnie drugą tubkę. Osoby o bardzo jasnej, żółtawej skórze powinny się nim  zainteresować. Pięknie kryje, łatwo się nakłada, o ile nie narażamy go na mechaniczne ścieranie (np. przy wycieraniu nosa, wiwat katar sienny) - trwa cały dzień. I ten kolor! Idealnie w odcieniu mojej szyi. Jestem wdzięczna producentowi za znaczek 24 miesięcy po otwarciu (dla porównania, słynny korektor Magic Heleny Rubinstein ma tylko 6 miesięcy i 5 mililitrów więcej).
Illamasqua - każdy odcień nałożyłam tylko raz, więc niewiele mogę powiedzieć o trwałości. Zdążyłam zauważyć, że nie jest to podkład łatwy w obsłudze. Dziś podkreślił mi wszystkie suche skórki, wlazł w zmarszczki mimiczne i w pory przy nosie, ekspresowo zebrał się na powiekach. Muszę się nauczyć obsługi, sprawdzić z którymi kremami dobrze współpracuje. Cienka warstwa daje bardzo dobre krycie, ale nie jest to kamuflaż. Oprócz różnicy w kolorach widzę też różnicę w formule produktu: 115 nie jest jednolita, przy wyciskaniu rozdziela się na płyn i krem; 135 jest gęsta. Może na tym polega cała heca z dopisaną przy niektórych odcieniach informacją "full coverage"? Producent podaje na stronie skład produktu. Niestety, mamy tylko 9 miesięcy po otwarciu na zużycie. Acha, warto śledzić ich profil na Facebooku i zapisać się do newslettera, pojawiają się hasła zniżkowe.

poniedziałek, 4 lipca 2011

Rozdanie u Agathy

Patrzcie, jaki piękny zestaw do wygrania na blogu AgathaRueDeLaPrada!

Rozdanie trwa do 25 lipca, można zdobyć aż osiem losów! Więcej informacji znajdziecie tutaj.

sobota, 2 lipca 2011

Krem na noc 30+ Pat&Rub

Na wstępie muszę zaznaczyć, że nie mam 30 lat, w związku z czym nie jestem w stanie ocenić właściwości ujędrniających produktu. Mam 23 lata, od dobrych sześciu lat korzystam z filtrów, kwasów, retinoidów i antyoksydantów. Przez ostatnich kilka miesięcy używałam Locacidu, przede wszystkim w celu spłycenia blizn potrądzikowych i ograniczenia nowych wyprysków. Niestety, problemy hormonalne niweczą całą pracę u podstaw. W najbliższym czasie wybieram się do endokrynologa, mam nadzieję, że coś razem zdziałamy.

Ciężko mi jednoznacznie zdefiniować typ mojej cery. Jest przede wszystkim wrażliwa. Po mamie odziedziczyłam skłonność do naczynek, przez ostatni rok udało mi się je wyciszyć. Od dłuższego czasu jest odwodniona, ma na to wpływ zarówno obdzieranie Locacidem jak i problem ze znalezieniem odpowiedniego kremu nawilżającego. Problemy hormonalne sprawiają, że zmagam się z wypryskami na wysokości uszu, linii żuchwy oraz na brodzie. Kolejne wypryski pojawiają się w okresie pylenia roślin - jestem alergiczką. Bardzo trudna w pielęgnacji, wymagająca uważnego czytania składów, co i tak nie jest gwarancją gładkiej skóry.

Krem na noc 30+ kupiłam w Sephorze zaraz po wprowadzeniu na rynek, czyli ho ho, całe dwa tygodnie temu ;). Byłam zdesperowana, na twarzy wysyp jak w wieku 13 lat, aplikacja Locacidu zamiast pomóc, dołożyła tylko popękaną skórną skorupę. Bardzo ucieszyło mnie to, że producent nie wpakował tam znienawidzonego masła karite. Większość kosmetyków naturalnych bazuje właśnie na shea, które zapycha mnie od pasa w górę, powoduje bolesne, długo leczące się gule. Wyjątkiem są moje dłonie i usta, ale i tak mam obawy, że nakremowanymi dłońmi dotknę twarzy lub rozmażę pomadkę.

Obietnice producenta:
Ujędrnia, reguluje, naprawia, regeneruje, uelastycznia
Antyoksydanty, kwasy omega 3 i 6, aminokwasy, flawonoidy, peptydy, proteiny, substancje chroniące i odbudowujące elastynę. Hipoalergiczny.
Chroni i odbudowuje włókna kolagenowe. Przywraca skórze równowagę hydrolipidową. Zwiększa odporność i elastyczność skóry, poprawia jej napięcie. Zwalcza wolne rodniki. Nie zawiera alergenów.

Skład:
Aqua, Triticum Monococcum Seed Extract,  Polyglyceryl-6 Distearate, Glycerin, Manilkara Leaf Extract, Caprylic/Capric Triglyceride, Hexapeptide-11, Silybum Marianum Seed Oil, Algae Extract, Argania Spinosa Kernel Oil, Stearic Acid, Jojoba, Mimosa, Sunflower Seed Wax, Polyglyceryl-3 Esters, Propanodiol, Oriza Sativa (Rice) Bran Wax, Squalene, Phytosterols, Tocopherol, Tocotrienol, Croton Lechleri Resin Powder, Cetyl Alcohol, Hydrogenated Palm Kernel Glycerides, Hydrogenated Palm Glycerides, Isoamyl Laurate, Microcrystalline Cellulose, Cellulose  Gum, Glyceryl Sterarate, Benzyl Alcohol, Dehydroacetic Acid, Xanthan Gum, Sodium Phytate, Sodium Hydroxide, Parfum

Cena: 140zł/50ml.




Krem zamknięty został w opakowaniu typu airless z pompką. Moim zdaniem opakowanie jest odrobinę niedopracowane, po kilku pierwszych aplikacjach krem zaczął strzelać z pompki w różnych kierunkach, sama pompka ma skłonność do odpadania. Teraz wyciskam krem w zagłębienie dłoni, dzięki czemu nie tracę kremu na rzecz kafelek w łazience. Sam krem jest gęsty, na twarz wystarczą mi dwie lub trzy porcje, w zależności od tego jak obficie chcę się wysmarować. Bardzo podoba mi się zapach, czy raczej brak zapachu. Alergicy, testujcie śmiało! Zapach nie ma nic wspólnego z intensywnymi kompozycjami Pat&Rub do ciała, nie jest też w żadnym wypadku powtórką z - koszmarnej moim zdaniem - serii hipoalergicznej, która kojarzy mi się z kiepskim odświeżaczem do powietrza. Zapach jest z tej samej kategorii co Pharmaceris czy Clinique. Lekko słodkawy, delikatny i zupełnie nie przeszkadza. Krem wchłania się do takiego treściwego matu - czujemy, że skóra jest nasmarowana, z łatwością można wyczuć opór pod opuszkami palców, ale sama skóra się nie błyszczy. Bardzo lubię taki efekt. Często kremy na noc zostawiają błyszczącą warstwę na skórze, która dodatkowo podkreśla moje problemy z wypryskami, w przypadku Pat&Rub mogę patrzeć w lustro i nie wpaść w depresję ;).
Teraz najważniejsze: działanie. Oczekiwałam, że krem nawilży moją skórę, odżywi, wyciszy podrażnienia które powstają po złuszczaniu. Tchnie w nią odrobinę życia, bo jednak obdzieranie retinoidami sprawia że owszem, pracujemy na dobrą kondycję skóry w przyszłości, ale w czasie kuracji wygląda na mocno zmęczoną. Po dwóch tygodniach smarowania się codziennie, czasem dwa razy dziennie, widzę zdecydowaną poprawę stanu skóry. Nawilżył, złagodził podrażnienia, sprawił, że skóra jest bardziej zwarta, pory są mniej widoczne. Nie zapchał. Mam mniej wyprysków, ale znów: w moim przypadku za dużo kwestii zdrowotnych nakłada się na problemy z cerą, żeby móc jednoznacznie powiedzieć "tak, to jego zasługa".

W tym momencie jestem bardzo zadowolona z zakupu. Nigdy nie widziałam większych profitów wynikających z używania kosmetyków naturalnych na mojej twarzy, w najlepszym wypadku jej nie szkodziły, zazwyczaj była bardzo wysuszona. Postanowiłam zaryzykować i nie żałuję wydania tej kwoty (-20% przy okazji dni VIP w Sephorze).

A właśnie, miejsce zakupu Pat&Rub. Przyznam, że nie jestem wielbicielką kupowania tych kosmetyków w Sephorze. Nie jestem przekonana do idei podgrzewania kosmetyków naturalnych na ichniejszych mocno podświetlanych półkach. O ile nie muszę czegoś kupić na już-teraz, wybieram sklep internetowy Pat&Rub. Mam pewność, że dostaję kosmetyki prosto od producenta. Ceny mają zazwyczaj o kilka złotych niższe, niż w Sephorze*. Dodatkowo mają bardzo fajny system rabatowy! Niemal cały czas na ich facebookowym profilu dostępne jest hasło rabatowe, dzięki któremu dostajemy 20% rabat (w tym momencie to hasło "FILM"). Kolejne zniżki to rabaty od kwoty zamówienia. Powyżej 200zł dostajemy 3% rabatu, powyżej 300zł - 5% rabatu, powyżej 400zł - 7% rabatu. I jeszcze 10% rabatu dla klientów, którzy w ciągu ostatnich 6 miesięcy wydali w ich esklepie więcej niż 1000zł. A najlepsze jest to, że wszystkie rabaty się u nich sumują! I zawsze do zamówienia dorzucają kilka próbek :)

W tym momencie wypadałoby się udać do nauki na ciężki, poniedziałkowy test. Kiedy znów poczuję słabość w członkach i niechęć do tablic gramatycznych, opiszę ich nowy krem pod oczy.

*Sephora bardzo mnie zaskoczyła, dając cenę 159zł za serum do twarzy. W esklepie kosztuje 20zł więcej.

środa, 29 czerwca 2011

W najbliższym czasie

Poniosło mnie, przyznaję. W najbliższym czasie do centrów handlowych mogę wchodzić tylko na kawę i sałatkę ;). Spodziewajcie się wpisów między innymi o:


Paula's Choice


Nowych kosmetykach do pielęgnacji twarzy z Pat&Rub


Peelingu enzymatycznym i maseczce łagodzącej Phenome


Pod wpływem bloga Cathy - spore zamówienie z bioarp.pl


Uległam też płynnym różom Benefitu


Oraz balsamom do ust z firmy Korres


niedziela, 26 czerwca 2011

Kupując - pomagasz.

Wiem, wiem. Nie było mnie prawie rok. Od kilku tygodni dojrzewała we mnie chęć do powrotu do blogowania i oto jestem :)

Lubię, gdy firmy tworzą gadżety, z których 100% zysku przeznaczane jest na pomoc konkretnym organizacjom czy ludziom. Ostatnio na Facebooku znalazłam apel o pomoc dla Pauli Pruskiej (dla osób, które nie mają konta na fb - http://pokazywarka.pl/vuuj28/). Można pomóc przez zakup koszulki Fuck Rak, całkowity zysk ze sprzedaży trafia na leczenie Pauliny.


Koszulek do spania i na spacery z psami nigdy nie jest za mało, ja już swoją zamówiłam - zachęcam i was :)

Kolejna ciekawa inicjatywa, to bransoletki Lilou, z których cały dochód przeznaczony jest na pomoc fundacji Dawców Komórek Macierzystych.


Bransoletki można kupić w ich sklepie online i w sklepach stacjonarnych. Moja wygląda identycznie, jak ta ostatnia po prawej stronie - srebrny puzzel na grubym, żółtym sznureczku. 
Jest też firma, która pomaga, ale nie podobają mi się zasady na jakich to robi. Myślę o firmie Kelly Melu i stworzonych dla fundacji "A kogo?" bransoletkach Belief. Przez czerwiec, za każdy zakupiony egzemplarz, 5 złotych zostanie przekazanych na pomoc fundacji. 


Mam dwa pytania: dlaczego tak krótko i dlaczego tylko taka kwota. Wolę już przelać całość, którą zapłaciłabym za bransoletkę, na konto fundacji. Informacja o spełniającym się życzeniu w momencie, gdy bransoletka się zerwie, wywołuje u mnie złośliwy uśmieszek.

Kojarzycie może jeszcze jakieś inicjatywy tego typu? Szczególnie zależałoby mi na polskich :)